Produkcja Pitching cz. 2
Cykl dokumentalny
odcinek 10
Rozmawia Hanna Bauta-JankowiakSłuchaj także na Apple Podcasts, Spotify, Speaker
Cykl dokumentalnych podcastów zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
HBJ: Podczas wcześniejszej naszej rozmowy w poprzednim podcaście wspomniałaś o pitchingu, bo to też bardzo ważny etap. I tu też chciałam Cię bardziej przemaglować.
JM: Proszę bardzo.
HBJ: Jak się sprzedać. Bo to jest tak naprawdę sprzedawanie siebie i swojego produktu. W cudzysłowie „produktu”, że film jest takim produktem.
JM: Nienawidzę kiedy ktoś tak mówi. (śmiech)
HBJ: Marketingowo musisz się sprzedać. Musisz kogoś zafascynować nie dość, że swoją osobą to jeszcze tym co chcesz stworzyć. I najlepiej przemycić mnóstwo innych elementów, żeby ten ktoś kto tego słucha wiedział, że to nie jest twój pierwszy film np. rozwijam swój trzeci projekt, czwarty, piaty…
JM: Wszystkie są już w developmencie od lat.
HBJ: Tam są takie niuanse, które są bardzo istotne.
JM: Pitching to jest rzecz, którą ja się zajmuję, najmocniej się specjalizuje w tym. Ale też bardzo dużo pitchingów oglądam. I sesje pitchingowe zostały stworzone dla takich nieoczywistych trudnych projektów. Dokumenty to jest ta rzecz, skłamałabym gdybym powiedziała, że najczęściej się pitchuje, ale wydaje mi się, że pitchingi dokumentów to jest ta rzecz, która bardzo często daje jakiś efekt. Nie nazywam filmu produktem. Nienawidzę tego naprawdę. Uważam, że to jest jakieś… nie. Ale niestety masz rację. To nie jest tak, że żyjemy tylko i wyłącznie sztuką. I pitching jest tym etapem kiedy właśnie, z tego co mówiłam na samym początku, wiąże się to z wrażliwością, delikatnością. Musisz stanąć przed wielką publicznością. Masz kilka minut. Albo 5 albo 7 albo 10. Jak masz 10 to już super. Musisz pokazać fragment swojego filmu i opowiedzieć o tym co w tobie najgłębiej gdzieś tam siedzi i nad czym pracujesz od wielu lat. A jesteś jedną z czterdziestu osób. Na sali jest dziki tłum, który czasem chce Cię słuchać, a czasem nie. A dla ciebie to jest walka o życie. Mówi się o tym, że pitching jest po to, aby zdobyć finansowanie, znaleźć pieniądze, znaleźć sponsora. Nie. Oczywiście finansowanie to jest jeden z tych elementów, których szukasz, ale pitching jest przede wszystkim pokazaniem tego nad czym pracuje i tego kim jestem. Na złożeniu tych dwóch elementów, na przecięciu się tych dwóch elementów jest dobry pitching. Czasem ktoś pomyśli sobie tak: „Nie interesuje mnie ten projekt, ale ten człowiek jest super ciekawy. Pogadam z nim.” I te spotkania są często później zarzewiem pracy z jakimś producentem albo jakiejś ścieżki filmu, więc te pitchingi są super ważne, ale są bardzo skomplikowane i bardzo stresujące, zwłaszcza dla ludzi, którzy mają tę wrażliwość, mają tę delikatność i są introwertyczni, nie są medialni. Wiem, bo pracuję często z reżyserami dla których przełamanie się w ogóle i wyjście tam na tę wielką salę i opowiedzenie o swoim projekcie jest niezwykle trudnym przeżyciem. To nie chodzi tylko o sprzedaż. W ogóle nie chodzi o sprzedaż, ale chodzi o to, aby jak najprecyzyjniej powiedzieć o tym o czym będzie nasz film. O czym będzie nasz projekt. Jak to będzie robione. O tych wszystkich elementach, na które się składa ten późniejszy film. Z drugiej strony musimy pokazać siebie, swoją wrażliwość. Ja o tej wrażliwości, bo ja lubię takich reżyserów, którzy tak patrzą na dokument. Wydaje mi się, że ci którzy podchodzą tak cynicznie na zimno do dokumentu nie są prawdziwymi dokumentalistami. W ogóle uważam, że kluczem do dobrego dokumentu jest właśnie delikatność i wrażliwość. Ale to tak na marginesie. Wracając do pitchingu. Mamy przed sobą ludzi, bo ta publiczność często jest bardzo duża, czasem jest komisja, która zadaje nam pytania albo grupa ludzi, którzy zostali zaproszeni tylko po to żeby zadawać te pytania. Czasem jest tylko moderator czy osoba prowadząca i ona też zadaje pytania. To jest ogromnie stresujące, bo publicznie musisz opowiedzieć o czymś co jest dla ciebie super ważne, co w tobie siedzi jakoś bardzo głęboko, a nie koniecznie po drugiej stronie masz osoby, które chcą wysłuchać to co chcesz powiedzieć. Dlatego to jest takie trudne i skomplikowane. Ale też przynosi niesamowite efekty. To jest taka moja obserwacja z pracy z wieloma reżyserami, że oni sami odkrywają co tak naprawdę mają w tym filmie. Bo sprowadzenie wielomiesięcznej pracy nad filmem. I sprowadzenie tego do konkretu czyli powiedzenie tego w kilka minut, o czym ja tak naprawdę chcę mówić jest tą rzeczą, która jest kluczowa dla mojego filmu. Co odróżnia mój film od innych filmów. Kiedy odrobisz tę pracę, nagle odkrywasz swój film na nowo. Dla mnie w tej pracy to było jedno z największych zaskoczeń. Kiedy właśnie wielokrotnie spotkałam się z tym, że ktoś mi mówi: „Wiesz co teraz to trochę inaczej patrzę na ten mój projekt. Teraz myślę, że ten film jest o czymś innym.”
HBJ: Ale to też jest dobre. To jest nadal praca. Dochodzenia do tego, że może jednak chce ktoś zrobić film o czymś, a wychodzi film, który może być głębszy. I o czymś zupełnie ważniejszym.
JM: Zwłaszcza jeśli pitchujemy w pewnym momencie rozwoju naszego filmu. Mamy jeszcze coś przed sobą. No bo jeżeli film jest gotowy, a zdarzają się takie pitchingi prawie gotowych projektów, to wtedy nie ma tego odkrywania. Jeżeli ktoś wykona tę pracę, to oczywiście może zupełnie inaczej spojrzeć na to co dotychczas zrobił. I to jest super.
HBJ: Proponowałabyś, żeby jednak startować w pitchingach na etapie początkowym niż końcowym.
JM: Uważam, że na każdym. Tylko bardziej myślę o takim przygotowywaniu się powiedźmy do pierwszego pitchingu. Powiedźmy sobie szczerze, że tej chwili nazywa się pitchingiem każde spotkanie. Na przykład spotkania w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej też są nazywane pichingami. Chociaż ja bym dyskutowała czy to nie jest jednak rozmowa z komisją. Zostało to sprowadzone do tej formy, gdzie kilka lat temu nikt o tym jeszcze nie myślał. Masz pięć minut opowiadania o projekcie, a potem pytania. Forma pitchingu, która musi cię skłonić do tego, żeby odsiać elementy, które są mniej ważne, od tych, które są super ważne. Musisz sobie zadać pytanie: „Co odróżnia mój film od innych?”, „Dlaczego ja w głębi serca chcę zrobić ten film?”. To jest pytanie, które ja zawsze zadaję. Ale dlaczego chcesz to zrobić. I często nie ma takiej jasnej odpowiedzi. Nie chodzi o to, żeby to potem publicznie wygłaszać. Wydaje mi się, że praca na poziomie takiego pitchingu i w ogóle przygotowywanie jakichkolwiek materiałów też jest lekceważone bardzo. Wszelkiego rodzaju synopsisy czyli streszczenia, eksplikacje reżyserskie, eksplikacje producenckie, a nie powinny być. To jest sprowadzenie tej poezji, sztuki do konkretów. I nagle to jest też weryfikacja tego co masz. Nagle się okazuje, że może jednak ja nie chce robić o tym filmu. Może ja go robię z jakiejś innej przyczyny. I wszystko się odwraca do góry nogami. Ale to jest praca, którą musi wykonać twórca. Po prostu usiąść i porozmawiać. To jest taka rozmowa z samym sobą. Pitchingi oprócz tego, że służą do tych wszystkich rzeczy, z którymi się kojarzą czyli do: szukania finansowania, do szukania koproducentów i tak do szukania festiwali, agentów sprzedaży, czyli tych pośredników pomiędzy producentami a dystrybutorami lokalnymi. Do tego wszystkiego służy pitching. Ale oprócz tego fajnie myśleć o nim jak o takim sprawdzam (odgłos stukania) o czym chce zrobić film. Sprawdzam czy rozumiem swój temat czy rozumiem swojego bohatera. Dlatego bym nie lekceważyła pitchingu, ale oczywiście jest to tez sprawdzenie jakie mamy materiały. Pitching powinien mieć ładny teaser, fragment jakiejś sceny z naszego filmu i wtedy też widzimy co mamy w materiałach. Czy to co pokazujemy przekazuje naszą ideę. Czy ludzie, którzy oglądają nasz materiał rozumieją jakie to będzie. Co to będzie.
HBJ: Bo to też powinno się wyróżnić, tak? Takie mam poczucie, że polski dokument dlatego jest tak ceniony na świecie, dlatego że się wyróżnia wśród całej reszty. Też jest taki nacisk kładziony w szkołach do głowy, żeby szukać takiej drogi, która odróżni twój dokument od reszty dokumentów. Będzie czymś innowacyjnym, nowym, czymś co nie było powielane. A to też w świecie, gdzie mamy natłok wszystkiego to też jest bardzo, bardzo trudne. W związku z tym moje pytanie brzmi czy ten pitching powinien być nowatorski, bo czasami się zdarzają takie pitchingi, które pokazują tę zupełnie inną drogę tego dokumentalisty, że ten jego film się wyróżnia na tle innych i poprzez tę prezentację też to jest przedstawione w jakiś sposób.
JM: Ma się wyróżniać projekt. Ma się wyróżniać film, ale nie koniecznie pitching. Piytvhing to jest ta sytuacja, kiedy my profesjonaliści stajemy przed innymi profesjonalistami i po prostu rozmawiamy o naszym filmie. Oni rozumieją, że ja nie muszę stać na głowie, żeby mój dokument był super oryginalny. Ja mam im powiedzieć co jest tym co odróżnia mój dokument od innych filmów. Ja musze im pokazać to w moim materiale. Bo zgadzam się z tym co powiedziałaś, że dobry dokument jest innowacyjny. Dlatego, że my jako widzowie chcemy takich filmów. Nas jako widzów interesuje przecież coś co jest niekonwencjonalne. Co idzie pod prąd, bo pokazuje nam jakiś inny świat, albo inaczej patrzy na inne rzeczy. Kiedy oglądamy dokumenty to tego chcemy. Natomiast sam pitching nie musi być fajerwerkiem i wodospadem i fontanną. Wiem, że czasem są takie tendencje do tego. Zwłaszcza wśród ludzi, którzy nie są zbyt doświadczeni w pitchowaniu projektów. Panuje taka tendencja, nie tylko w przypadku dokumentów, ale fabuł też. Ja musze tutaj być jak najbardziej oryginalny. Nie, oryginalny to musi być twój projekt. A sposób w jaki o nim opowiadasz ma pokazać wszystkie elementy tego nad czym myślisz. Wszystkie drobiazgi, które odróżniają go od innych rzeczy. No bo umówmy się niektóre filmy są bardziej formalne. To o czym to jest, jest uboższe. Jest mniej ważna niż forma. Czasem zdarza się odwrotnie. Forma nie ma najmniejszego znaczenia, bo to co oglądamy jest dla nas tak fascynujące i tak wciągające, że jesteśmy tylko w tym. Kiedy mówimy. Ma znaczenie też jak mówimy. Bo ja też lubię kiedy reżyser podczas pitchingu opowiada o swoim filmie jest sobą. Nie udajemy, że jesteśmy lepsi, mądrzejsi, ładniejsi, weselsi albo smutniejsi, tylko jesteśmy sobą. Bo i tak prędzej czy później dojdzie do weryfikacji tej sytuacji. I to jest klucz do dobrego pitchu, czyli pokazanie oryginalności mojego projektu, ale nie koniecznie robienie tego w jakiś super oryginalny sposób. Wiem co jeszcze chciałam powiedzieć! Na pitchingi i w ogóle w rozmowach o naszych przyszłych filmach dominuje to co nas tak dręczy, czyli taka amerykanizacja tego. My naoglądaliśmy się takich pitchów, gdzie ci Amerykanie stoją i opowiadają jak to wspaniale… I my chcemy tak często opowiadać o swoich projektach, zapominając że jednak jesteśmy w tradycji europejskiego myślenia, w kinie artystycznym, w arthouse. To jest zupełnie inna przestrzeń do zupełnie innej rozmowy. Czasem mam wrażenie, że ta amerykanizacja powoduje, że my musimy być tacy cool i zajebiści. (śmiech) Nie wiem czy mogę używać w podcaście wulgaryzmów.
HBJ: Myślę, że to jest element języka, więc… (śmiech)
JM: My musimy być tacy cool, super i wyluzowani. A nie koniecznie tacy musimy być. Mamy być tacy jacy jesteśmy. No bo jesteśmy artystami, jesteśmy twórcami. To jest ważniejsze niż bycie wyluzowanym i właśnie cool. Widziałam też największe wpadki tego świata. Mam tu zawsze zestaw anegdot. Ale takie najlepsze pitchingi były raczej skupione na projekcie, na tym jak chce o tym powiedzieć, jak chce o tym opowiadać i kim jestem jako twórca. To było najciekawsze. Już nie pamiętam szczegółów tych dokumentów, ale pamiętam jakie wrażenie robiła taka umiejętność zbliżenia się do tego projektu. Super to jest.
HBJ: To jeszcze jakie są te wpadki. Czego mamy unikać? Jak już wspomniałaś o tych anegdotach, to już nie mogę nie zadać tego pytania.
JM: Ja nie mogę opowiadać tych anegdot, Zawsze mam te same. Powiem jedną rzecz. Od kilku lat muszę powiedzieć, że Polska się profesjonalizuje. I dużej liczbie pitchingów, na które jeżdżę ludzie rozumieją czym pitching jest. Pula moich anegdot się trochę zmniejsza. Ale zdarzają się różne prześmieszne wpadki. Coś w tym jest, że jest taka zamknięta lista błędów, które każdy kiedykolwiek popełnił i popełni. Pamiętam swoje pierwsze pitchingi, które były prześmieszne. Jak sobie o nich wspomnę to czuje ciarki na plecach. Ale przede wszystkim myślę, że po pierwsze lekceważymy sam pitching, czyli na przykład się do niego nie przygotowujemy. Wydaje nam się, że jesteśmy elkowentni, mamy łatwość mówienia to na pewno jakoś nam pójdzie. Albo nadmiernie się boimy, bo mamy problemy z wystąpieniami publicznymi. Ani jedna ani druga droga nie jest dobra, bo często ludzie, którzy czują przerażenie publicznymi wystąpieniami robią świetne pitche, a ci wyluzowani niestety nie robią dobrych. To jest pierwsza rzecz. Druga rzecz to jest nie rozumienie swojego projektu, czyli właśnie nie zadawanie sobie tych pytań, o których mówiłyśmy. I nie myślenie tak naprawdę co ja chcę zrobić, co chcę powiedzieć, jak chcę nad tym pracować. Wiem, że to brzmi jak banał świata, ale po prostu czujesz, że stoi przed tobą osoba, która kompletnie nie rozumie co ma i co zrobiła i co jest najmocniejszym atutem tego projektu. Kolejna rzecz to jest używanie i zdarza się to we wszystkich językach (pitchuje się po angielsku) słów wytrychów. One się wydają super pasować. Moje ulubione to: potencjał festiwalowy, utalentowani współpracownicy. Zawsze sobie myślę, że gdyby oni nie byli utalentowani to byśmy z nimi nie chcieli pracować. I słowo uniwersalny. Wszystko jest dla nas uniwersalne. Wydaje się nam, że jak powiemy, że nasz film jest uniwersalny to będzie wspaniałe i to będzie w punkt. Fajne, ale nie zawsze to słowo uniwersalne, to jest to słowo w punkt. Tych słów, takich właśnie banałów, takiej mowy waty, wypełniaczy, jest bardzo dużo w obu językach i mamy tendencje do używania tego. Kolejna rzecz to jest przegadanie, czyli nie skupienie się tak naprawdę na tym co ja chcę powiedzieć, tylko wpychanie w ten pitch tylu różnych rzeczy np. w fabule to jest opowiadanie wątku, który nie ma znaczenia. To ja jestem autorka takiego pitchu, gdzie udało mi się opowiedzieć razem z moim reżyserem wątek, który się nawet nie pojawiał w filmie. To był jeden z najgorszych pitchów w moim życiu. A w przypadku dokumentu to jest przekonanie, że wszystko jest ważne. Czyli, że ja musze powiedzieć wszystko co wiem, żeby to był udany pitch. Co jest nieprawdą. Musze powiedzieć to w taki sposób, żeby osoba po drugiej stronie zrozumiała co ma i co chce powiedzieć. To jest taka polityka nadmiaru. Kolejną rzeczą jest nie słuchanie siebie. Ja lubię takie określenie, że w dobrym pitchu trzeba wypracować sobie i można to zrobić. Takie aktywne słuchanie tego co się mówi. Czyli panowanie nad tym co mówisz. I że to jest ważniejsze niż uczenie się na pamięć.
HBJ: No właśnie o tym uczeniu się na pamięć. Nie powinno się uczyć takich rzeczy na pamięć. Natomiast niektórzy ludzie doradzają naukę.
JM: Wiem. Nawet Torino Film Lab, które jest wielkim autorytetem w tej dziedzinie mówi napisz, naucz się na pamięć. Ja uważam, że to nie jest dobre. Oczywiście można sobie coś napisać, czegoś się nauczyć, ale kluczem do dobrego pitchu jest świadome mówienie i świadome słuchanie. W momencie kiedy się zgubisz nie myślisz o tym co tam było na kartce, tylko myślisz o tym co powiedziałaś. A ludzie też mnie to bawi, informują nas, że się właśnie pomylili. Na przykład: „Będę kręcić film w Zakopanym. Nie przepraszam, pomyliłam się to nie Zakopane, to Białka Tatrzańska” Co dla projektu nie ma żadnego znaczenia, bo chodzi o góry. Ale wszystkich informujemy o to tutaj wpadka. Właśnie w uczeniu się na pamięć bardzo często tak jest. To w ogóle od razu czuć, że ktoś się nauczył na pamięć. Zacina się i tkwi w ciszy. A my z nim, widzimy jak on cierpi i cierpimy z nim. Zdarza się tak, że się strasznie przejmujemy jeśli się pomylimy. I to powoduje, że kompletnie nam się wszystko rozsypuje. Nie należy się przejmować. Trudno. Właśnie tym się różni pitch od wygłaszania referatów w szkole albo w jakiejś korporacji, że musimy mówić, musimy się komunikować i to jest ważniejsze niż czy to będzie super poprawne czy nie. Są ludzie, którzy wychodzą z kartką i czytają z kartki to już najgorzej. Byłam też świadkiem pitchu gdzie jeden z pitchujących wyświetlił fragment tekstu. To był scenariusz. Zamilkł i czekał aż wszyscy przeczytają. Oczywiście nikt nie przeczytał, wszyscy się śmiali. On już potem nie wrócił do tego. Trzeba uważać z gadżetami. Jedna z moich ulubionych historii, ale jej nie przytoczę tutaj, bo jest długa i skomplikowana i zabawna, ale czasem zdarza się tak, że uważamy, że musimy zapaść w pamięć, więc użyj gadżetu typu rozdaj cukierki, które szeleszczą. Ty rozdajesz cukierki, które szeleszczą i wszyscy są zajęci…
HBJ: Jedzeniem cukierków
JM: …a nie tobą. Trzeba bardzo ostrożnie z takimi gadżetami.
HBJ: Albo na sam koniec.
JM: Tak, ale wtedy mają problem ci, którzy są po tobie. Albo tak kochasz swój gadżet, że ustawisz tablice i coś rysujesz na tej tablicy. Ma być tak zabawnie, ale minął ci czas, a ty dalej rysujesz. To jest właśnie takie niekontrolowanie tego. Nie lubię też, ale to już jest moja prywatna preferencja, takich sztucznych pitchingów, które są wystudiowane, wypracowane, które są oparte na jakiejś grze, typu jest producent z reżyserem i podgrywają trochę takie aktorskie rzeczy. Myślę, ze to nie dobrze działa. Fajnie wypada jako performance, ale nie koniecznie jako pokazanie naszego filmu, naszego projektu. Wbrew pozorom im dłużej się tym zajmuję, tym dłużej myślę, że to jest pewien zamknięty zbiór problemów. Czasem myślę, ze każdy z nas na samym początku musi przez to przejść. I że po to się ćwiczy te pitche, po to się wpada w te dołki i pułapki, żeby poczuć, że może można o tym inaczej. I też fajnie jest obserwować jak ktoś kto na początku ma super problemy później rozkwita. Miałam taką sytuację, ze dziewczyna w ogóle nie chciała pitchować, musiała bo to było w szkole filmowej i nie dostała by zaliczenia. Zmusiła się. I spotkałyśmy się po dwóch czy trzech latach na właśnie jakiejś sesji pitchingowej, gdzie ona w ogóle wygrała. Przyszła do mnie taka zadowolona mówiąc: „No i co wyrobiłam się”. Trzeba się przełamywać. Trzeba sobie zaufać. Bo to jest stresujące jak się o tym myśli, ale chyba nie aż takie trudne jak się wydaje. Ale mam dalej o tych wpadkach?
HBJ: Już nie. Przez moment ci przerwałam jak mówiłaś o tych teaserach i trailerach i tych fotograficznych pomocach przy pitchingu. I się zastanawiam jak najbardziej optymalnie dobrać ten czas pokazywania tych elementów. Bo to nie może nam zając całego naszego wystąpienia. Czy lepiej, aby scena leciała w tle przez całą naszą prezentację? Czy jednak odwrotnie?
JM: Jeszcze nawiązując do błędów i wpadek, ale w kontekście twojego pytania. Jestem wielką przeciwniczką ładowania tekstu do prezentacji. Zazwyczaj jest tak, że mówisz, pokazujesz coś w tle i później jest materiał audiowizualny. Mam takie uczucie, że na przestrzeni lat my jako widzowie się zmieniliśmy. I trzeba pamiętać o tym, że to co widzimy działa mocniej niż to co słyszymy. Najlepiej w ogóle wyrzucić wszystkie teksty z tych wszystkich naszych prezentacji szkolno-korporacyjnych. Przynosimy takie wyobrażenie, że tam musi być cytat z kogokolwiek. I że to dobrze zrobi. To nie robi dobrze, nikt takich rzeczy nie czyta. Nikt się w tekst nie wgłębia. Materiałów zdjęciowych powinno być tyle ile potrzeba. I to nie jest banał. Tu chodzi o to, że każdy film jest inny. W tym przypadku to jest najważniejsze. Każdy projekt jest inny. Czasem wystarczą dwa zdjęcia, a czasem trzeba ich pokazać piętnaście, żeby to miało sens. Wszystko zależy od tego co mamy i co chcemy powiedzieć. Natomiast jeśli chodzi o materiał audiowizualny na przykład teaser to jeżeli masz prezentacje, która ma siedem minut, to najlepiej działa coś co ma minutę, maksymalnie półtorej. Jeżeli te materiały są za bardzo rozciągnięte, albo za długie, to tracimy wtedy ten rytm opowiadania. Nie zawsze takie długie teasery są dobre, bo w pewnym momencie widź się nudzi. Czasem na sesjach pitchingowych jest tak, że organizatorzy z góry narzucają ci czas trwania tego. Możesz mówić pięć minut i masz tam trzy, cztery minuty, albo nawet jeszcze więcej na pokazanie materiału. To zależy od sesji pitchingowej. W takim standardzie to najlepiej miedzy minutę, a półtorej mieć jakiś materiał audiowizualny. Ale też zawsze mieć. Nawet jeżeli byliśmy dwa razy na dokumentacji i mamy tylko nagranego naszego bohatera, który chodzi po łące, to lepiej pokazać bohatera, który chodzi po łące niż opowiadać, że będzie chodził po łące.
HBJ: Czyli to jest dokładnie to samo co mamy, składając scenariusz do PISF-u. Im więcej materiałów audiowizualnych pokażemy tym lepiej.
JM: Więcej nie, tu bardziej chodzi o to…
HBJ: … żeby lepiej coś pokazać niż nie pokazać.
JM: Dokładnie o to mi chodzi. Zawsze lepiej coś pokazać niż mieć tylko nadzieję, że ktoś sobie ładnie to wyobrazi. W przypadku dokumentów opartych na głębokiej rozmowie czy jakimś spotkaniu z bohaterem. Nie wolno zapomnieć o tym, że chcemy zobaczyć bohatera. Widziałam takie pitchingi, w których opowiadano, że pojedziemy do dziewczynki i dziewczynak nigdy się nie pojawiła na tym ekranie. Musimy o tym pamiętać. Ułożyć ten cały materiał, przyłożyć go do naszego filmu, do naszego projektu. Im bliżej tym lepiej. Z błędów, ja się teraz wkręciłam w te błędy, to zdarza się, że twórcy pokazują czarno-biały materiał, a potem mówią, że film będzie kolorowy. Albo odwrotnie. No nie!
HBJ: Taki strzał w kolano.
JM: Albo jeżeli nie mamy jeszcze materiałów np. teasera, ale mamy zdjęcia z dokumentacji to pokazują zdjęcia, które wszystkie są czarno białe, ale z zaznaczeniem, że to będzie kolorowy film: „Nie wiem dlaczego tak dobrałem”. Nie. Trzeba to dopasować.
HBJ: Musi to być takie spójne.
JM: Po prostu w wyobraźni osoby po drugiej stronie film powstaje ze złożenia tego co mówisz z tym co ta osoba widzi. No i musi zobaczyć rzeczywiście to co ty chcesz w tym filmie pokazać. Przede wszystkim zwróciłabym uwagę na to że najpierw widzimy, potem słuchamy. I ta obecność materiału wizualnego, obecność sceny, teasera, tak zwanego moodu, czyli takiej wrażeniowości. Mamy bohatera, tak się czepiam tej łąki, idzie łąką. To nawet jeśli to ma być pokazanie tylko i wyłącznie łąki we mgle to lepiej to pokazać niż nie pokazać nic.
HBJ: Na co zwraca uwagę widownia, która ten pitching ogląda? To dobre pytanie. Widownia zwraca uwagę na to czego szuka, bo na Sali najczęściej są producenci, są przedstawiciele stacji, są przedstawiciele festiwali, są przedstawiciele funduszy i regionalnych i narodowych, różnie. I każdy z nich szuka czegoś innego. Jeśli jesteś przedstawicielem stacji telewizyjnej i wiesz, że pasmo, które prowadzisz, które musisz zapełnić filmami to szukasz filmów do czterdziestu minut. To będziesz szukać tych pitchów, które są do czterdziestu minut. To jest też kwestia tego jak się przygotowywać do pitchingów, bo z takich obawa pitchujących jest to czy mój film będzie pasował do tego jakie są oczekiwania. A oczekiwania najczęściej są jednak różne. I trzeba o tym pamiętać. Jest osoba, która szuka projektu, który będzie bardziej artystyczny, a może się znajdzie osoba, która szuka bardziej komercyjnego. Nigdy nie wiesz. Trzeba pamiętać o tym, co też lubię podkreślać, że trzeba mówić prawdę, czyli to co mam realnie, a nie to co wyobrażam sobie, że ludzie po drugiej stronie chcieliby usłyszeć. Nie ma takiej sytuacji, zawsze jest ktoś, kto szuka akurat mojego projektu, albo mnie. Jeśli chodzi o oczekiwania, to w ogóle bym się tym nie kierowała w przygotowaniu pitchingu.
HBJ: A jeśli chodzi o czas to też trudno sobie na pewnych etapach wyobrazić czy to na pewno będzie miało trzydzieści minut czy powiedźmy pięćdziesiąt czy siedemdziesiąt.
JM: No to dobrze, to powiem to inaczej. No bo rzeczywiście masz rację czas nie jest tutaj dobrym parametrem. Ale na przykład ktoś szuka bardziej wizualnych rzeczy, bo akurat przygotowuje cykl filmów, które będą wizualne i wie, że w przyszłym roku będzie swoim festiwalu chciał pokazać dokumenty, które oparte są na obrazie i przyszedł zobaczyć czy już są takie filmy w projektach, a to się zdarza. A ktoś szuka bardziej fabularnego z jakaś strukturą, dokumentu, który będzie bardziej historią. Chodzi mi o to, żeby zawsze mówić to co mamy realnie bo nigdy nie wiadomo kogo mamy po drugiej stronie.
HBJ: Dziękuję Ci bardzo. Moim gościem była Joanna Malicka.
JM: Było mi super miło.
HBJ: Dzięki
JM: Dziękuję