Jak nie tracić samozaparcia
Cykl dokumentalny
odcinek 2
Rozmawia Hanna Bauta-JankowiakSłuchaj także na Apple Podcasts, Spotify, Speaker
Cykl dokumentalnych podcastów zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Witam Państwa, w podcaście Film Akcja! W cyklu poświęcony filmom dokumentalnym. Dzisiaj porozmawiamy o tym jak znaleźć motywację i siłę do walki z kryzysami podczas realizacji długoterminowych projektów. Moim gościem będzie Anna Zujewska, która opowie nam o metodzie czy też terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach.
HBJ:
Witaj Aniu! Zaprosiłam dzisiaj do podcastu Annę Zujewską coacha, terapeutkę TSR – terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach.
AZ: Witam Cię Haniu! Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że możemy sobie troszeczkę porozmawiać, ponieważ jest to bardzo ciekawy rodzaj terapii. Bardzo ciekawy nurt terapeutyczny. Terapia skoncentrowana na rozwiązaniach inaczej terapia krótkoterminowa, jest takim rodzajem terapii, która trwa krótko i jest skoncentrowana na odnalezieniu rozwiązania. Też jest skoncentrowana na wyznaczonym celu, na patrzeniu w przyszłość, na patrzeniu co jest tu i teraz i jak to co tu i teraz możemy wykorzystać dla swojego dobrostanu w przyszłości. Co jest bardzo istotne. Ona jest oparta o nasze zasoby, o nasze umiejętności. Czyli jeśli cofamy się w tym rodzaju wsparcia czy terapii w przeszłość to skoncentrujemy się na dobrych rzeczach, na rzeczach pozytywnych. Na tym jak nam się udało trudne czy problematyczne sytuacje w naszym życiu pokonać. Umiejętności po prostu przekładamy na to, co jest tu i teraz. No i na przyszłość. Czyli tak jak spytałaś o te projekty długofalowe często zdarza się zapewne twórcom różnych reportaży, dokumentów, filmów, że ich praca jest często żmudna, monotonna.
HBJ: Nie. To się nie zgadzam. To jest bardzo ciekawa praca.
AZ: Tak oczywiście ciekawa, ale tu mam na myśli tę monotonnie przez pryzmat oczekiwania, przez pryzmat czasu, celu, który jest długoterminowym celem. Pod tym kątem to sobie analizuje. Że nie jest to takie o nakręcę sobie film o życiu kogoś. Musisz zebrać mnóstwo materiałów, nieraz musisz towarzyszyć w tym życiu jakiejś osobie. Nie jesteś w stanie tego zrobić w tydzień, w rok. Często są to takie projekty, które trwają rok, dwa, trzy lata. Nieraz może ktoś kręcić dokument życia. Zdaję sobie sprawę, że w takich momentach różne sytuacje się zdarzają i może się pojawić problem z tą motywacją, żeby działać, żeby po prostu się podnieść, jeśli nagle się coś nie uda. I terapia skoncentrowana na rozwiązaniach może dać bardzo ciekawe efekty. A konkretnie takie główne założenia tej terapii, które z pozoru mogą się wydać bardzo banalne. Natomiast tak czysto życiowo, wiemy doskonale, że te najprostsze rozwiązania często przynoszą najlepsze efekty, ale też, że te najprostsze rozwiązania często najtrudniej jest wprowadzić w życie. Terapia skoncentrowana na rozwiązaniach ma takie trzy główne założenia. Pierwsze: Jeśli coś się nie zepsuło, nie naprawiaj tego. Czyli jeśli coś dobrze działa nie myśl jak to ulepszyć, tylko po prostu koncentruj się na tym, że jest ok. Po co tutaj coś grzebać. Jeśli masz jakieś umiejętności, z których do tej pory korzystasz, czy jakieś techniki motywacyjne, to po prostu przy tym zostań. Co więcej jeśli to działa rób tego więcej. Jeśli mam wokół siebie ludzi, którzy gdzieś tam na mnie dobrze wpływają, jestem w fajnych relacjach, jestem dobrze zmotywowany czy zmotywowana, no to robię więcej tych rzeczy, które po prostu są dla mnie dobre, które mi służą. I taka trzecia nadrzędna zasada to: jeśli coś nie działa nie rób tego. Rób coś innego.
HBJ: Czyli musisz znaleźć to, co będzie działać i tym się otoczyć?
AZ: Tak, dokładnie
HBJ: Tylko jak sobie zdać sprawę z tego, co nie działa?
AZ: Tutaj już bardzo indywidualnie trzeba taką sytuację rozważyć. Najważniejsze jest to jaki każdy z nas, jako osoba dorosła, ma wgląd w siebie. Jeśli faktycznie wstajemy, jest rano, jesteśmy sfrustrowani, zaczynamy dzień już z jakimiś negatywnymi myślami, to wtedy wiemy, że to, co robimy do tej pory nie działa. Wtedy zazwyczaj – jako ludzie, jako osoby – mamy po prostu tendencje do narzekania, do powiedzenia, że mamy jakiś problem i zazwyczaj w takim momencie z jakimś tam problemem zwracamy się o pomoc czy to do przyjaciółki, czy to do przyjaciela czy do terapeuty. Czy ogólnie po bardziej fachową pomoc w zależności od sytuacji, od jej natężenia. Natomiast w TSR-rze, czyli w terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach jak przychodzi osoba z problemem to w pierwszej kolejności szuka się zasobów. Czyli czy była taka sytuacja w przeszłości. Pomyśl sobie czy w przeszłości twojej zdążył się jakiś podobny problem. Czy już się z takim czymś mierzyłaś/eś. I jeśli stwierdzisz, że tak to przypomnij sobie co wtedy zrobiłeś człowieku, że wtedy dałeś sobie z tym radę. Co takiego wtedy się zadziałało? Bo jeśli zadziałało wtedy to może zadziała też teraz. Czyli zaczynam robić więcej takich rzeczy jak wtedy. Czyli odnajduję w sobie te zasoby, umiejętności, to co jest pozytywne, to co jest dobre i patrzę po prostu w przyszłość przez pryzmat tych swoich zasobów. Nie jest to oczywiście proste. Dlaczego? Dlatego, że mamy taką tendencję. Jeśli mamy o kimś coś powiedzieć dobrego przychodzi nam to o wiele łatwiej, niż mówienie dobrych rzeczy o samych sobie. Fajnym ćwiczeniem jest praktykowanie mówienia samemu sobie dobrych rzeczy na swój własny temat. Bycie swoim własnym przyjacielem. Ja tak na to mówię. Jesteśmy w takich skryptach często uczeni, że jak powiem o sobie coś dobrego to wyjdzie, że nie jestem skromną osobą. Ale dlaczego? Jeśli robię coś dobrze, to dlaczego mam tego nie powiedzieć. Tak robię to dobrze. Jestem dobrą matką. Jestem dobrą reżyserką, czy jestem dobrym reżyserem filmowym, jestem dobrym dźwiękowcem. Wykonuję swój zawód profesjonalnie. Daje mi to zadowolenie. Jestem w tym dobry/a. Powiedź to sobie. Co więcej , napisz to sobie na kartce, powieś to sobie na lustrze i codziennie jak witasz się sam ze sobą patrz na tę kartkę, gdzie masz napisane w czym jesteś dobry, jakie są twoje zasoby. Jakie są twoje mocne strony. Niech to będzie twoją siłą. To Ci przypomina po prostu o tym, co ty robisz. Po co tutaj jesteś. Tu i teraz. I jaki cel chcesz po prostu osiągnąć.
HBJ: To się zgadzam. Ale z tego, co mówisz to bardziej tyczy się osób i ich problemów niż pracy. Jak to przełożyć na grunt firmy, pracy czy na grunt, który jest związany z tą sferą zawodową człowieka.
AZ: Powiem tak. Myślę, że ta sfera pracy, szczególnie w tego typu zawodach tzw. zawodach wolnych bardzo płynnie się miesza z tą naszą sferą rodzinną, domową.
BHJ: To prawda.
AZ: Tutaj stosujemy dokładnie te same metody. Bo myślę, że to też jest piękne jeśli człowiek żyje właśnie w takiej zgodzie ze sobą i ze swoją rodziną. I ogólnie funkcjonuje w tej swojej małej społeczności rodzinnej, ale też zawodowej, tej większej czy też ogólnej, społecznej. Po prostu jako taka osoba spełniona. Tak samo właśnie na polu takim rodzinnym możesz sobie mówić jestem dobrą mamą czy dobrym tatą, czułym, kochającym, dbającym. Tak w sferze zawodowej możesz sobie mówić jestem profesjonalistą, potrafię dobrze i tu nazwać jakąś tam określoną czynność, jaką po prostu zawodowo wykonujesz. Musimy znajdować w sobie takie zasoby, które nas niosą, które są dla nas ważne. Warto też popatrzeć, bo jednak jest to działanie w branży filmowej, gdzie jesteśmy zależni od wielu innych osób. Warto poszukać takich zasobów wśród osób, wśród ludzi z twojego otoczenia. Kto może Ci w czymś pomóc? Z kim masz relację taką, gdzie o tą pomoc możesz poprosić?
HBJ: Relacje międzyludzkie są takim elementem, gdzie też trzeba się z kimś porozumieć, więc jak znaleźć tę siłę do działania w tych relacjach międzyludzkich?
AZ: Trudne pytanie. (śmiech) Ale to takie pytanie wyzwanie. I takie relacje są takimi wyzwaniami. Myślę, że każde relacje są dla nas wyzwaniem, bo zawsze jak spotykamy się z drugim człowiekiem to próbujemy się gdzieś tam pokazać z jak najlepszej strony. Z drugiej strony myślę, że ten człowiek również próbuje taką relację nawiązać. Jak najlepszą. Jak najkorzystniejszą dla niego. Ale należało by sobie zadać pytanie co to znaczy? No bo co to znaczy dla kogoś dobra relacja? Jak to jest być w dobrej relacji? Dla każdego z nas będzie to oznaczało dokładnie coś innego. Jeśli chodzi szczególnie o relacje zawodowe, to powinniśmy mieć dużą uważność, włączyć aktywne słuchanie. Słuchać tego co ta druga strona do nas mówi. W jaki sposób się komunikuje. Starać się też stosować powtórzenia, upewniać się. I teraz też zależy czy mówimy też o relacji z kolegą, koleżanką, który/a jest ze mną w ekipie i kręcimy razem materiał.
HBJ: Już się znamy…
AZ: wiemy, porozumiewamy się bez słów. Gdzie mrugniecie okiem czy jakiś inny gest jest po prostu już znany. Czy mówimy o tej relacji kiedy spotykamy się z jakąś osobą czy z jakimś może aktorem, z kimś kto ma odgrywać jakaś rolę. Tutaj jeśli jest to osoba, której tak dobrze nie znamy to na pewno sprawdzi się to, co powiedziałam. Upewnianie się, czyli takie sparafrazowanie, odzwierciedlenie tego na co się na przykład umówiliście. To jest prosty sposób. Banalny znowu. Proste rzeczy są najlepsze. Uzgadniacie coś razem. Omawiacie. Będzie scena taka. Tu będzie Pan czy Pani poproszona o to. Będziesz musiał zrobić to, czy to. I ta osoba zazwyczaj zasypie nas kilkoma pytaniami. My na nie odpowiemy. I na koniec zamiast takiego zwykłego działamy, rozumiesz, to warto nadzwyczajnie w świecie poświęcić taką chwilę i powiedzieć. To wiesz co podsumujmy to sobie. Umówiliśmy się na to, na to i na to. Zrobimy to w ten i w ten sposób. Bo wtedy unikniemy po prostu konfliktów, unikniemy jakiegoś niezrozumienia, że ktoś zrozumiał dany komunikat inaczej niż my go rozumiemy. Tutaj z relacji weszliśmy troszeczkę w obszar komunikacji, no ale to ta komunikacja jest podstawą wszelkich relacji. Możemy mówić wszyscy o tym samym. A każdy z nas może mieć na myśli coś innego, prawda?
HBJ: Dokładnie. I co wtedy zrobić?
AZ: Powiem słowo może. Pani Haniu co mam na myśli?
HBJ: Masz rację Aniu!
AZ: Czy mam na myśli może czy, morze nasze morze, wiernie ciebie będę strzec. Czy mam na myśli, że powiedziałam sobie słówko może. Czy to jest może przez rz czy ż? Nie wiem tego. Nie wiem nigdy co druga osoba ma w głowie. Nie znamy myśli drugiej osoby. Warto rozmawiać. Warto pytać. Warto doprecyzowywać, żeby każda strona była pewna, że mówicie o tym samym. To jest ważne na każdym poziomie. Na tej samej zasadzie ktoś nam powie boli mnie głowa. Dla jednej osoby będzie to oznaczało migrenę i umieranie, jakąś straszną rzecz, dla kogoś innego to będzie boli mnie, ale idę dalej do przodu. Każdy z nas ma inny troszeczkę odbiór sytuacji. Każdy z nas ma inny filtr i inne okulary. Fajnie jakbyśmy wszyscy mieli te różowe okulary, ale to też nie zawsze jest taki dzień.
HBJ: Tak, ale to też jest tak, że praca przy projektach filmowych i szczególnie w dokumentach wiąże się z relacją z drugim człowiekiem, który jest powiedźmy: bohaterem tego filmu. Trzeba przede wszystkim nawiązać jakieś zaufanie, za tym musi się kryć głębokie przekonanie tego bohatera, że się go nie skrzywdzi, nie wykorzysta w żaden perfidny sposób, że ten film będzie pokazywał jego prawdziwą stronę
AZ: Tylko znowu czym ta prawdziwa strona jest dla ciebie jako reżysera? A jak tą prawdziwą stronę widzi ten bohater, czyli tutaj warto to, co powiedziałam, doprecyzowywać, dopytywać. Mówić: - Z tego co mi przedstawiłeś, z tej historii to ja widzę to i tamto i czy to jest ok dla Ciebie. I wtedy jeśli my się utwierdzimy i ta osoba powie tak, to jest dokładnie to, co ja wtedy czułam czy zrobiłam/em . To jest wtedy dla mnie ok. Tak możemy to pokazać. Ale oczywiście może być sytuacja, że ta osoba powie nie. I powiedzieć, że dla niej to było zupełnie inne odczucie. To ty jako twórca ulegniesz takiemu uczuciu. Dlaczego? My znowu nakładamy ten filtr swój własny po prostu. Słyszysz jakaś historię i teraz dlaczego jest tak, że ludzie idą do kina i ktoś wychodzi z tego samego seansu z tego samego filmu. Ktoś wychodzi zanosząc się łzami. A ktoś inny wychodzi niewzruszony zupełnie.
HBJ: Uruchamiają nas różne rzeczy.
AZ: Uruchamiają nam się różne emocje. Każdy z nas ma swoje wewnętrzne różne przeżycia. Doświadcza różnych rzeczy. Wiadomo, że jeśli jest młoda mama i ma maleńkie dziecko to w danym okresie zupełnie inaczej będzie przeżywać np. filmy czy dokumenty o małych dzieciach. Rzeczy dotyczące jej sfery, w których ona jest tu i teraz. Potrafi je sobie wyobrazić. Inaczej będzie to oglądać osoba, której po prostu ta sytuacja nie dotyczy bezpośrednio. Czyli ten punkt widzenia jest bardzo ważny. Jedną z takich nadrzędnych rzeczy w TSRz-e terapii krótkoterminowej jest zasada anormatywności. Nie oceniania nikogo i niczego ogólnie, ale przez pryzmat swoich własnych doświadczeń. Czyli to, co my mówimy, że dla mnie pewna sytuacja może budzić zupełnie inne uczucia wewnętrzne niż dla tej drugiej osoby, z którą my rozmawiamy. Każdego z nas inaczej boli, każdy z nas inaczej coś widzi. Ktoś jak zobaczy windę, to mimo, że mieszka na pierwszym piętrze to jej użyje, bo jest winda. A ktoś inny pomyśli bez sensu, nie będę jechać windą na pierwsze piętro. I to jest właśnie ten cały wachlarz sytuacji. Dlatego warto dopytywać, doprecyzowywać, upewniać się czy faktycznie nasze myśli podążają w tym samym kierunku.
HBJ: Ale zapytałam Cię o tę relację też z bohaterem, dlatego, że jeżeli realizujemy jakiś projekt i mamy taką bliską relację z kimś, to jest też tak, że nie unikniemy pewnych kryzysów. Zawsze tak jest, że czasami będziemy się z kimś dobrze porozumiewać, dobrze dogadywać, ale w pewnym momencie przy tak intensywnej też pracy czy relacji pojawią się jakieś przeszkody. Jak sobie z tym radzić?
AZ: Pytanie tylko jak sobie z tym radzić w tej relacji, żeby ta relacja była między wami dobra czy jak sobie poradzić jako osoba, np. coś się nie spodobało temu kontrahentowi czy bohaterowi?
HBJ: Jeśli coś się nie spodobało bohaterowi i jeśli my mamy takie poczucie, że utknęliśmy w jakimś punkcie. Kiedy mamy poczucie, że generujemy więcej problemów razem przebywając, niż nie przebywając.
AZ; Pewnie Cię to zaskoczy (śmiech), ale znowu powiem najprostsze rozwiązania są zazwyczaj najkorzystniejsze.
HBJ: Rozmawiać.
AZ: Rozmawiać, przede wszystkim tak też TSR-owo. Cofnąć się, czyli znowuż robimy troszeczkę kroczek w tył, ale oczywiście taki kroczek w tył, który po prostu będzie tą trampoliną jakby w przyszłość, czyli razem wspólnie cofamy się do tego momentu kiedy było dobrze. Bo zakładam, że skoro było podjęcie tej współpracy, to coś zaczęliście robić i nagle tutaj się coś zepsuło. Jeśli jesteśmy w sytuacji tego kryzysu cofnijmy się do sytuacji kiedy było dobrze. Przypomnijmy sobie co nam wtedy pomogło. Jak to wyglądało. I co uległo zmianie. Co my takiego zmieniliśmy, że nagle ta sytuacja się zepsuła. Czy po prostu zaczęło to iść w jakimś innym kierunku. Musimy znaleźć, spróbować uchwycić ten moment, kiedy po prostu na przestrzeni tych dni czy tygodni, lat, w zależności od tego o czym tutaj mowa i jak długofalowa jest to współpraca, gdzie był ten moment kryzysowy. Cofnąć się do tego momentu kiedy było dobrze. I przypomnieć sobie co my takiego robiliśmy. I teraz wiem, że zabrzmi to banalnie, ale po prostu zacząć to robić z powrotem.
HBJ: No dobrze, ale co w przypadku jeśli kończymy taki projekt ? Dla reżysera jest to taki koniec jednego filmu i wejścia w drugi film, więc jest to trudne dla bohatera, który już się zżył z taką ekipą filmową, z reżyserem filmów dokumentalnych. Nagle musi sobie poradzić z pustką. Bo już ktoś się nim nie interesuje.
Az: Bo już jest koniec.
HBJ: Jak wytłumaczyć pewne rzeczy takiej osobie, która nie ma tej świadomości, że teraz ty zajmujesz się czymś innym i to nie oznacza oczywiście, że stracicie kontakt, ale żeby ta osoba nie poczuła się porzucona?
AZ: Tutaj na pewno jest wdrukowane takie ryzyko, że ta osoba będzie miała poczucie straty, poczucie pustki. Natomiast o jednej rzeczy musimy pamiętać. My nie odpowiadamy za innych ludzi jako jednostka. To jest pierwsza taka sprawa, o której sobie pomyślałam od razu, bo często jest tak, że my chcielibyśmy naprawić wszystkich dookoła, ale to ta osoba musi tego konkretnie chcieć. Czyli zakładam, że jeśli taka osoba poczuje te pustkę, będzie miała jakiś problem, to ona też musi zadbać o siebie i możemy podpowiedzieć też proces terapeutyczny. Dać takie wsparcie tej osobie, żeby łagodniej ten proces nastąpił. Myślę sobie, że można spróbować się zabezpieczyć na taką okoliczność, spisaniem jakiegoś rodzaju kontraktu na samym początku tej naszej pracy. I przypominanie sobie o tym w trakcie pracy z tą osobą, co jakiś czas. Czyli np. spotykamy się na początku. Zakładam, że jest wiele spotkań. Ale na pewno są takie spotkania, na których trzeba ustalić techniczne kwestie. Jak często będziecie się spotykać? W jakich warunkach? W jakich okolicznościach ten materiał jest kręcony? Na ile możesz jako reżyser ingerować w to życie? Wtedy od początku spróbować narzucić jakąś normę, żeby jednak było to takie wydarzenie, które od razu wiadomo, że będzie miało swój koniec. Wiem, że może to być nieraz trudne, no bo to też życie pisze swoje scenariusze, dodatkowo. Zakulisowo nieraz. Tak jak teraz mieliśmy z Covidem. Nikt tego nie przewidział, wiele projektów stanęło i się przedłużyło. Ale jeśli my mamy kontrakt to to jest taki moment kiedy możemy się do tego kontraktu cofnąć z tym naszym klientem, z tym naszym bohaterem. I możemy wtedy powiedzieć: - Słuchaj ten nasz kontrakt oczywiście wydłuża się, bo przecież teraz jest covid, więc my go sobie przedłużymy. Jeśli damy komuś jakieś ramy to też nas to trochę zabezpiecza. To dla nas jest już takie wyjście. Dwa lata temu, ale mówiliśmy sobie, że przyjdzie ten moment rozstania, że przyjdzie ten moment, kiedy ty już nie będziesz miał towarzystwa z kamerą itd. Ale fajnie też pokazać co ten ktoś dostał w zamian. Porozmawiać z tą osobą, co ma w zamian. Że życie się wzbogaciło o te kontakty, o te relacje, o całą drogę być może sławy (śmiech) jakiejś tam. Bo myślę, że dla takiej osoby to też może być takie wydarzenie duże. Nie wszyscy na co dzień jesteśmy filmowani., nie każdemu towarzyszy kamera. Dla niektórych to może być jakiś krok milowy, w jakiejś prywatnej karierze czy jakiejś prywatnej sprawie. Myślę, że taki kontrakt może być takim zabezpieczeniem dla nas, żeby przypominać tej osobie, że ta przygoda kiedyś się zakończy. Ale z drugiej strony, żebyśmy też nie brali na siebie odpowiedzialności, bo zakładam, że mówimy tutaj o dorosłych ludziach. Z dziećmi pracuje się inaczej. To co powiedziałam na początku, jakkolwiek twardo i życiowo to zabrzmiało, to to jest dorosła osoba, która musi mieć świadomość określonych rzeczy. Bo bierze udział w jakimś projekcie i ma to powiedziane i spisane w jakiejś formule, w jakimś kontrakcie. To już tak jak każdy można to spisać po prostu w umowie, ale to już w zależności jak długa jest ta współpraca czy to jest finansowane z jakiś źródeł, żeby po prostu ten nasz bohater miał świadomość, że to nie jest tak, że my mu teraz załatwimy karierę na dziesięć lat.
HBJ: Ale wspomniałaś o tym, że życie pisze własne scenariusze. I często w filmach dokumentalnych wygląda to tak, że np. coś się dzieje z bohaterem. Trafia do jakiegoś szpitala, ciągła obecność kamery może być na jakiś etapach bardzo denerwująca. Może mu się wydawać, że to jest nieadekwatne do tego, co się dzieje, a tak naprawdę ma takie problemy, że nie chce być filmowany. Z drugiej strony może się zdarzyć, że nie będzie finansowania żadnego, aby ten film kręcić dalej. Co w takich sytuacjach kiedy bohater nam mówi „Przestańmy już”, ale my wiemy, że nie mamy w tym jeszcze filmu. Musimy go dokończyć, bo już przecież poświęciliśmy na ten film z dwa lata naszej ciężkiej pracy. O tym oczywiście ta osoba wie. Jak przekonać z powrotem takiego bohatera, żeby jednak pozwolił nam sobie dalej towarzyszyć. Masz jakaś na to receptę terapeutyczno -coachingową?
AZ: Powiem tak. Tutaj pewnie trudno byłoby dać receptę. Z tego względu, że my możemy decydować tylko i wyłącznie o sobie. Każdy z nas jako jednostka. Nie siedzimy w głowie drugiej osoby. I na pewno jeśli będzie taki bohater , to żeby to bardziej powiedzieć w żargonie mojej specjalizacji, będzie to klient oporujący (śmiech) czy osoba oporująca. To na pewno wymaga jakiegoś procesu czy bycia, być może też wsparcia jakiś osób trzecich, które pomogłyby w ponownym nawiązaniu dialogu. Jeśli miałabym dawać jakąkolwiek receptę to myślę, że pokusiłabym się o ten kontrakt, czyli o jak najbardziej rzetelne spisanie sobie, nawet opracowanie sobie przez reżysera czy ekipę jakie są granice tej osoby. Żeby dokładnie wiedzieć to już na początku tej współpracy. To znowu jest tak, że my nie przewidzimy wszystkiego. Ale możemy i tak bardzo dużo rzeczy sobie wypisać. Jeśli zrobicie sobie jako zespół burzę mózgów. Ja nawet jak sobie pomyślę jako laik, że np. miałabym być bohaterem takiego dokumentu. to wyobrażam sobie, że będzie jakiś dźwiękowiec, no to muszę z nim mieć kontakt fizyczny, bo musi mi tam jakiś mikrofon założyć. Czyli muszę już wiedzieć czy ja jestem gotowa na jakiś kontakt z kimś. Musi mnie ktoś pomalować. Na co dzień się nie maluję, to czy to będzie dla mnie ok, że to będzie taki czy inny makijaż. Czy ja mam na to wpływ? Żeby opowiedzieć przede wszystkim takiej osobie, takiemu laikowi na dzień dobry z czym to się je. Idziemy np. do sklepu, patrzymy jest szampon do włosów i nie zastanawiamy się ile osób, jaki sztab ludzi, pracował nad tym, żebyśmy my ten szampon z tej półki podnieśli i wzięli do domu. Że tam był grafik, że tam była produkcja, że tam mnóstwo osób za tym stało. I tutaj tak samo. Wyobrażam tak sobie. Przychodzi taka osoba i mówi, chcemy nagrać dokument. Przedstawiamy tutaj, jest ciekawa historia i teraz, żeby ta osoba dokładnie miała powiedziane z czym to się wiąże. Że to nie będzie tak, że my dwa razy wlecimy i pomachamy kamerą, że to będzie żmudna praca, że nieraz będzie trzeba tę samą scenę powtórzyć być może kilka razy.
HBJ: W dokumencie to bardziej podpatrujemy.
Żeby się oswoić. I teraz zadbanie o potrzeby tego naszego bohatera. Ja np. tak sobie wyobrażam, że gdybym miała uczestniczyć w czymś takim to dla mnie by było ważne żeby przejść taką adaptację. Nie wiem być może tak to się odbywa. Ale jeśli nie, to ja wiem, że np. bym powiedziała: „Wiesz co Haniu czy możemy się umówić, że jeden taki dzień sobie spędzimy, że ty czy ekipa ze mną „pobiegacie”, żebym przyzwyczaiła się do tego, że ktoś ze mną chodzi.
HBJ: Oczywiście dokumenty się tak kręci, że najpierw przyzwyczaja się bohaterów do kamery.
AZ: Tu jest istotne, żeby ta osoba miała to tak rzetelnie przedstawione. Od razu na początku. Czyli rozwiane swoje obawy. Żeby dać też przestrzeń na zadawanie pytań, ale żeby ta osoba w ogóle wiedziała o co ona ma pytać. To najpierw powinno się jej powiedzieć jak to będzie wyglądać po kolei. Jacy ludzie się pojawią w tym życiu. Nie tylko jedna dwie, ale jednak troszeczkę więcej.
HBJ: Że chcemy pokazać też świat w którym żyje dana osoba.
AZ: że zależy nam na tej naturalności. Przypuśćmy np. że wchodzimy do kogoś, mamy nagrywać mieszkanie to chcemy nakręcić Cię w tak zwanym naturalnym środowisku. Jeśli te przysłowiowe majtki suszą się na suszarce, to one mają się tam suszyć. Powiedzieć, że my nie budujemy jakiegoś nowego świata, żeby ta osoba dobrze rozumiała i też nie oceniała samej siebie. Tutaj problem może być też taki, że jeśli się pokazujemy gdzieś przed kamerą to zależy nam żeby dobrze wypaść, żeby dobrze wyglądać, a życie jest życiem. Życie jest prawdą, życie to nie zawsze jest idealny makijaż o 6.00 rano. To jest istotne, żeby taka osoba wiedziała na co wy stawiacie jako twórcy. Czy wy stawiacie na tę naturalność. I najlepiej jakby to było według mnie spisane. Mówiłaś o tym, że ta osoba trafia np. do szpitala. Jeśli ta osoba na tej umowie, kontrakcie, nazwijmy to kontraktem tu na potrzeby rozmowy, a już potem każdy może sobie nazwać jak chce, pozwoliła nam, powiedziała: - Ja chce byście uczestniczyli i możecie, macie moją zgodę na dzień, noc, kiedy chcecie itd. Warto to doprecyzować. Warto to troszeczkę podrążyć. Nawet zapytać czy jak będzie jakaś sytuacja bardziej intymna to też możemy ją nagrać? Taka osoba może powiedzieć, no takich to bym wolała nie. A do sypialni możemy wejść? Nie. Sypialnia to jest już moja strefa, gdzie ja mówię nie.
HBJ: To już jest po stronie reżysera, że pewnych rzeczy, sytuacji wiadomo, że nie powinniśmy przekraczać.
AZ: Ale czy ta osoba wie, że wy tego nie przekroczycie?
HBJ: To jest właśnie ta relacja zaufania bohatera do reżysera.
AZ: I znowu rozmowa (śmiech) Znowu wychodzi szczera rozmowa, ale też szczere takie zadawanie pytań nawet takich, które nam się mogą wydać trywialne. Bo to teraz było bardzo cenne, co powiedziałaś. No tak, ale to już reżyser wie. Ale czy często nie dochodzi do takiej sytuacji, że nam się pewne rzeczy wydają oczywistą oczywistością? Przecież to jest logiczne, że ja np. nie wejdę do sypialni. Czy drogi reżyserze myślisz, że dla twojego klienta czy bohatera to też jest logiczne? Czy może warto mu to powiedzieć. W zasadzie już dochodzimy po kolei do tego, że może warto, żeby po prostu reżyser spisał zasady. Nawet może je dawać klientowi spisane na kartce. To są moje zasady. Ja nie wchodzę tam i tam. To i to mnie nie interesuje. Tego i tego nie będę chciał. A jeśli będę chciał to o to zapytam. Tylko reżyser pytając musi też być nastawiony na każdą odpowiedź. Czyli musimy też być przygotowani na odpowiedź: - nie. Nie, nie chcę. Tam Cię nie wpuszczę. Ale myślę, że spisanie sobie takich twoich zasad, które są dla ciebie po prostu też ważne, a mogą być tak oczywiste, że ich nie przekażesz klientowi, to jakby też może być taką dużą pomocą. To są moje zasady. Jeśli ty masz swoje drogi bohaterze też mi je napisz. Też mi je powiedź.
HBJ: Bo to też jest tak, że projekt filmowy ma swoją kolaudacje. Pokazuje się przed upublicznieniem bohaterowi to jak ten film wyszedł.
AZ: Tak. To na pewno może być trudne, bo nagle ta osoba zobaczy siebie w zupełnie innym świetle. Co więcej nagle się okaże, że ona tak gadała, gadał, a potem jak się posłucham to będzie krótko, bo tu się wytnie, tam się wytnie. I ta wiedza też jest ważna. I to też jest istotne, żeby ten bohater miał świadomość tego, że do filmu wejdzie tylko część scen. To też warto w tym kontrakcie sobie zapisać. Że to nie będzie tak, że ten film to będzie cztery godziny ciurkiem. Zbudowanie zaufania też warto poprzeć swoimi kompetencjami, czyli tym, że jeśli mamy już za sobą jakieś produkcje, jakieś rzeczy, które możemy pokazać, nawet jak to są małe drobne rzeczy, nawet jak jesteśmy na początku drogi. Myślę, to też warto pokazać, żeby taki nasz bohater wiedział, był spokojny. Że ma do czynienia z profesjonalistą, który nie zrobi mu krzywdy.
HBJ: Podstawowa zasada.
AZ: Oczywiście zaraz pewnie odezwie się głos, a co ze mną. Ja dopiero zaczynam. Ja nie mam co pokazać, bo to jest mój pierwszy dokument. Ale wtedy warto opowiedzieć o sobie. Opowiedzieć jakie się miało pomysły. Roztoczyć tę wizję, tak, jak ja to sobie wyobrażam. Nie bać się też tego, aby powiedzieć bohaterowi, jesteś moim pierwszym bohaterem i dlatego to będzie dla mnie wyjątkowy czas. I dziękuję Ci za to, że uczestniczysz ze mną w tym czasie. Też będę się uczyć, ale jestem profesjonalistką/tą. Jestem po takiej i takiej szkole. Już nabieram doświadczenia. Też nie bać się tego mówić. To też będzie służyć relacji. Ta relacja będzie wtedy prawdziwa, będzie otwarta.
HBJ: Tak i zyskamy szybciej zaufanie tej drugiej strony, a ona też nasze. Bo to jest przecież też obopólne.
AZ: Dokładnie
HBJ: A jeśli byśmy się cofnęły do początku naszej rozmowy, trochę do tych problemów, które mamy jako twórcy. Czy są jeszcze jakieś metody, które znasz, które warto wziąć pod uwagę, jak mamy właśnie takiego doła, gdzie nie wiemy jak ruszyć dalej. Tutaj nie mamy finansowania, tutaj mamy za małe finansowanie, tutaj musieliśmy zmienić operatora, tutaj nam się kłębią problemy życia codziennego. Czy jeszcze są jakieś metody po które możemy sięgnąć.
AZ: Skorzystanie z fachowej pomocy, też nie będzie złym rozwiązaniem.
HBJ: A przerwa jakaś krótka? Odetchnięcie od tego, co się dzieje?
AZ: Oczywiście, zawsze. Tylko jeśli chodzi o przerwę to tu bym się cofnęła do tego o czym mówiliśmy. Do przerwy człowiek dojdzie sam. Czyli robisz sobie dobrą kawę. Bierzesz kilka głębszych wdechów albo płytszych (bo może nie na każdego działa kilka głębszych wdechów) Może ktoś nie lubi kawy to sobie zrobi herbaty. I dokładnie to o czym już rozmawiałyśmy, czyli chwila takiego przystanku. Mówię sobie na chwilę stop. Za dużo się dzieje. Już na tej głowie za dużo. Tu finansowania nie ma tu coś się wali. Tu jakiś bohater, jakaś negatywna relacja. I znowu cofam się w przeszłość. Czy ja miałam taki problem? Jak sobie z nim poradziłam? Wyciągam te zasoby i oceniam. Czy jestem w stanie wykorzystać te swoje umiejętności. Wykrzesać tę siłę, którą wykrzesałam/łem w podobnej sytuacji. Wtedy się na chwilę zatrzymałam. Wtedy sobie zrobiłam przerwę na tydzień. Wyjechałam sobie. Coś tam zrobiłem/łam dla siebie. I to jest ok. To się mieści w zakresie tego, o czym cały czas mówimy. Bo jeśli ja sobie robię przerwę. Albo po prostu nigdy w życiu nie robiłem sobie takiej przerwy, ale pomyślę sobie, ja mam teraz za dużo na głowie. Po prostu może ja sobie zrobię przerwę. I wtedy nam wchodzi zasada: Jeśli ja zrobię sobie tę przerwę na tydzień. To znowu wchodzi zasada, jeśli coś ci służy to rób tego więcej, albo po prostu to praktykuj. I ty wtedy wiesz, że to będzie ten moment, do którego będziesz się cofać. Jak znowu za miesiąc za dwa będziesz mieć nawał rzeczy to powiesz sobie. – Ja miałem już takie coś, miesiąc czy dwa miesiące temu. Co ja wtedy zrobiłem/łam? A ja sobie zrobiłem tydzień wakacji. To mi pomogło. Ale oczywiście nie możemy być całe życie na wakacjach, niestety (śmiech) Jeśli mamy takie uczucie przytłoczenia dużego to ja bym zachęcała do tego, żeby nie bać się też porozmawiać z kimś kto nam pomoże. Bo czasami jedna albo dwie rozmowy, z kimś tam kto wrzuci to nasze myślenie, skieruje na jakiś inny tor, pozwoli gdzieś zajrzeć w głąb siebie. Odnaleźć bardziej jakoś te zasoby. To co nam pozwala być kimś kim jesteśmy. Myślę, że to jest taka fajna odskocznia. Dobra rzecz. Żeby dać sobie pomóc. Żeby nie zamykać się w takiej matni, oj to teraz beznadzieja. W większości z nas jest ta świadomość. Każdy człowiek dochodzi do tego momentu zmęczenia, sfrustrowania. Nie jesteśmy wszyscy z żelaza czy z innej struktury. Każdy z nas ma swoje odczucia. Ma dzień gorszy, ma dzień lepszy. Wpływa na to mnóstwo rzeczy. Natomiast to, co zalecałabym czysto od siebie, to takie praktykowanie dobra na co dzień. Patrzenie ogólnie na świat, jednak trochę przez te różowe okulary, czyli przez pryzmat dobrych rzeczy. Bardzo często jak się z kimś spotykam to jest to w duchu takim TSR-owym. Pytam się: - Co dobrego dzisiaj się u ciebie wydarzyło? I powiem Ci, że zazwyczaj to jest taki moment. Co dobrego, co dobrego, bo przecież zazwyczaj jest nam łatwiej powiedzieć. Autobus się spóźnił. Kawa mi się wylała. Dzieci wrzeszczały. Ale ja się pytam co dobrego, to już nie może mi ktoś rzucić problemu pod tytułem, że mu się autobus spóźnił. Zazwyczaj jak tak chwilę pomyślimy to nagle się okazuje, że jednak w sumie się cieszymy, że w sumie to ta kawa się wylała, ale w sumie to była dobra. Resztę dopiłam. Na każdą rzecz możemy spojrzeć, albo przez pryzmat problemu, albo przez pryzmat rzeczy dobrej. Dajmy sobie przyzwolenie na to, że możemy mieć zły humor, że możemy mieć taki dzień, że po prostu nic mi się nie chce i wszystko mi się wali na głowę i to też jest ok. Ale pomyślmy sobie co dobrego nam to daje. Ta sytuacja. Może właśnie twój organizm Ci mówi; zatrzymaj się na chwilę. Spędź trochę czasu z bliską Ci osobą. Wykonaj telefon do przyjaciela. Odczep na chwilę swoje myśli. Zrób coś innego. Nabierz energii. I po prostu następnego dnia rano powiedź sobie ile ja fajnych dobrych rzeczy wczoraj zrobiłem. Niech to będzie takim..
HBJ: Napędzaczem
AZ: Motywatorem. Nawet jeśli mamy tę sytuację trudną. Jakaś taką, która się wydaje beznadziejna. To pomyślmy sobie, ale co dobrego. Co nam ta sytuacja dała. No bo przecież z każdej nawet maleńkiej rzeczy możemy wyciągnąć też jakąś naukę. Coś, co będzie nas napędzać.
HBJ: A co z motywacją. Nie możesz wiecznie być nakręcony na coś, bo potem spada ta motywacja. Musisz odnaleźć znowu te zasoby, o których mówiłaś? Czy z motywacją jest podobnie? Czy tutaj już szukamy w jakimś innym obszarze?
AZ: Z motywacją jest podobnie. Na pewno taką rzeczą, która będzie nas napędzać w tej motywacji tak pozytywnie to będzie po prostu cel, który mamy do osiągnięcia. Bo jeśli my będziemy ten cel widzieć, nawet jeśli on będzie daleki, to tak naprawdę możemy sobie różne techniki motywacyjne wypracować. Tutaj już bardzo dużo zależy od osoby. Czyli myślę, że warto używać takich technik wizualizacyjnych, jeśli oczywiście na kogoś one będą działać. Można sobie zrobić jakąś skale na przykład. Na której będziemy te nasze małe kroczki zaznaczać. Na końcu jest zawsze ten cel. Oczywiście musimy go sobie dobrze doprecyzować i ustalić. Ważne jest, aby ten cel to był nasz cel. Bo to też jest istotne. Zupełnie inaczej spełnia się cel swój własny, który ja sobie postawiłam, czyli np. że w dwa lata nakręcę dokument. Ten cel powinien być realny. Bo to jest też ważne. Żeby faktycznie w tym czasokresie móc coś osiągnąć. Ale można też ten cel podzielić na małe kroczki. Inaczej jest jeśli my mamy cel za dwa lata będę miała zebrany materiał na coś. To co ja musze teraz zrobić po kolei? I na przykład sobie ustalić, że za miesiąc będę miała to, za dwa miesiące to, za pół roku. To zależy o czym mówimy i jaki materiał zbieramy, żeby po prostu to sobie zwizualizować. Jeśli oczywiście taka technika wizualizacji pomaga. I w momencie takiego załamania popatrzeć sobie. Nawet to powiesić na ścianie. To dla osób, które lubią tego typu techniki. Żeby tak namacalnie zobaczyć i pochwalić samego siebie
HBJ: Przeleciał samolot i możemy dalej
AZ: Czyli różnego rodzaju techniki motywacyjne, które można stosować, to w zależności od tego jakim typem osoby jesteśmy. Co faktycznie do nas przemawia. Jeśli do nas przemawia wizualizacja to warto jest sobie zwizualizować, to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Czy to narysować sobie, czy to zrobić jakąś formę dekoracji, domu, obrazu, czegoś gdzie będzie jakaś skala, na której my będziemy wiedzieć, że jak zrobimy jakiś krok, dojdziemy do jakiegoś punktu to np. przesuwamy sobie jakiś koralik. Doczepiamy coś. Coś tam zdrapujemy. Przyklejamy jakąś karteczkę. Tutaj można by już mnożyć różne techniki. To jest fajne, że w momencie jakiegoś załamania motywujemy się. Mówimy sobie jesteś w tym czy w tym dobra. O Jezus jeszcze tyle czasu i ten materiał! Wszystko się wali. Ale zobacz jak ja już daleko zaszłam. Albo zrobiłam już pierwszy krok. Tutaj możemy już mówić o takim efekcie kuli śnieżnej. Czyli każdy krok, który robimy jest krokiem do osiągnięcia celu. Jeśli on jest sprecyzowany, jeśli on jest pewny, jeśli on jest realny. Jeśli przede wszystkim w niego wierzymy . Do tego dochodzi jeszcze taki aspekt wiary w siebie, w swoje umiejętności, w ekipę która masz, no bo z nimi współpracujesz. W końcu w bohatera, którego znalazłeś. Jeśli z nim spisałeś ten kontrakt, umówiłeś się na określone rzeczy to na pewno masz jako twórca większy spokój w sobie. Wtedy każdy wie, którym puzzlem jest w tej układance.
HBJ: Do mnie przemawia ta kula śnieżna, bo to też z perspektywy czasu możemy zobaczyć rzeczywiście, nawet jak nam się wydaje, że nic nie zrobiliśmy, jak długą drogę już przeszliśmy.
AZ: Widzimy proces, widzimy, że to jest droga. Nie doszedł żaden śnieg, żadne płatki do tej mojej kuli. Nie popchnęłam tej kuli. Roztopy były, nie było opadów śniegu. I teraz…
HBJ: żeby chcieć znowu wrócić do tego.
AZ: I teraz znowu jest powrót. Co takiego tam było. Był ten śnieg. Co było tym śniegiem. Co było tymi płatkami, że tak sypnęło wtedy. Że tak to poszło do przodu, że ja tą kulę tak pchnęłam. Kto mi w tym pomógł. Jaki był wtedy mój bohater? Czy on wtedy zrobił coś takiego spektakularnego. Może warto z nim porozmawiać, bo może to on potrzebuje, żeby mu tego śniegu tam podsypać troszeczkę. Może to nad jego motywacją trzeba popracować na przykład, a nie moją wcale. Myślę, że tutaj jest taka złożoność tych relacji. Ale jednak też to, że nie odpowiadamy za drugiego człowieka (przypis redakcji choć za bohatera musimy brać odpowiedzialność) , ale możemy mu pomóc, możemy wyciągnąć do niego rękę. Możemy z nim porozmawiać. Czyli tu mówimy i o motywacji bohatera i o motywacji reżysera, ekipy i wszystkich innych osób, które biorą udział w takim złożonym przedsięwzięciu.
HBJ: Czyli podsumowując szukamy zasobów w sobie. Szukamy momentów, kiedy rzeczywiście się sprawdzaliśmy i kiedy mogliśmy sobie i innym ufać. Tego co nas pchała do przodu.
AZ: Dokładnie. I to wcale nie tylko na polu zawodowym. Bo pamiętajmy, że my z wielu umiejętności, zasobów, korzystamy w codziennym naszym życiu i nieraz naprawdę możemy je przekłuć na życie zawodowe lub odwrotnie na życie prywatne. Bo umiejętność to umiejętność. I naprawdę warto z nich korzystać. Ale warto też mieć świadomość. Nie jest to absolutnie niczym złym znać swoją wartość. Wiedzieć kiedy mogę coś zrobić. Wiedzieć w jakich obszarach jeszcze nie czuje się pewnie. A jakie obszary chciałabym poprawić. Bo przecież te umiejętności nabywamy przez całe nasze życie. I przede wszystkim praktykowanie dobra, bycia w takiej dobrej relacji, w pierwszej kolejności, z samym sobą.
HBJ: I tego wszystkim życzymy.
AZ: Zdecydowanie.
HBJ: Dziękuję ci Aniu
AZ: Dzięki i dobrego dnia